Ekipa "Busem przez świat" zdaje relację z Australii
2014-01-27 15:00:13Uczestnicy wyprawy "Busem przez świat: Australia Trip" relacjonują kolejne dni swojej niezwykłej wycieczki.
Dzień 33
Dziś kolejne wypasione atrakcje na które mamy darmowe wejściówki od Kangur Tour. Najpierw jedziemy do zadaszonego parku z tropikalnym motylami. Motyle latają dosłownie wszędzie, siadają na nas i przelatują nam przed nosem. Kawałek za Kurandą odwiedzamy Rainforest Station w którym codziennie można spotkać “prawdziwych” Aborygenów. Jeden z Aborygenów zabiera nas najpierw na lekcje gry na digeridoo, potem pokazuje nam jak upolować kangura włócznią, a na koniec uczy nas rzucania bumerangu pod odpowiednim kątem, tak, żeby wrócił. I faktycznie się udaje!
Dzień 34
Razem z Łukaszem jedziemy do kolejnego parku – Wild Live Habitat. Znów mamy okazję zobaczyć koale, krokodyle, kukabary, a tym razem przechadza się z nami prawdziwy emu! Po lunchu podjeżdżamy do plaży w Port Douglas.
Dzień 35
Ostatni dzień w Cairns spędzamy na sprzątaniu domu i koszeniu trawnika. Robimy też listę zapasów jakie zabieramy w outback – przez najbliższe 3 tygodnie dookoła będą tylko pustynie , temperatury będą sięgać 50 stopni, a małe sklepiki przy stacjach co kilkaset kilometrów będą miały ceny kilka razy droższe niż normalnie.
Dzień 36
Rano zupełnie przypadkiem dowiadujemy się, że dziś jest… sylwester! Ostatni dzień roku! Zupełnie o tym zapomnieliśmy, zaczęliśmy żyć trybem wyprawy, gdzie nieistotne są dni tygodni. Kiedy zbliża się godzina zero wychodzimy nad samo morze i zaczynamy odliczać. Synchronizację mamy niezłą bo w momencie gdy mówimy “3, 2, 1, 0!” i strzelamy szampanem dookoła zaczynają wystrzelać fajerwerki. Siadamy na piasku i podziwiamy świetlne show które pięknie komponuje się z niesamowicie gwieździstym niebem. Zdajemy sobie sprawę, że w Polsce Nowy Rok będzie dopiero za 9 godzin, u nas jest już 2014 a w Polsce dopiero 2013 – wysyłamy więc znajomym życzenia i pozdrowienia “z przyszłości”.
Dzień 37
Dojazd do Uluru, czyli samego środka Australii zajmie nam około 10 dni. W ciągu godziny krajobraz całkowicie się zmienia z tropikalnego na sawannowo-pustynny. Robi się coraz goręcej. Termometr w busie przez ostatni miesiąc pokazał najwięcej 40 stopni a dziś przekracza 45 stopni. Przejechanie outbacku naszym starym busikiem bez klimatyzacji będzie większym wyzwaniem niż się spodziewaliśmy.
Dzień 38
Na śniadanie zatrzymujemy się w cudownym miejscu, które spokojnie można nazwać oazą – na pustyni w małym miasteczku jest jeziorko, zielona trawka, fontanny ze specjalnym grzybkiem z którego leci woda i prysznice. Po kilkuset kilometrach odbijamy na południe w kierunku McKinley i Walkabout Creek gdzie kręcony był film Krokodyl Dundee.
Dzień 39
Wreszcie po ponad tysiącu kilometrów dojeżdżamy do miejscowości w której są normalne sklepy a nawet market – Mount Isa, kolejna duża miejscowość znów za jakieś 1000km. Duża to może niezbyt odpowiednie określenie – Mount Isa jest mniejsza od Świdnicy i poza małym centrum ze sklepami i kopalnią srebra nic tam nie ma.
Dzień 40
Trafiamy do oazy – Barkly Homestad – stacji benzynowej z restauracją wybudowanej pośrodku pustyni. 2 godziny po zachodzie słońca dojeżdżamy na nocleg w Parku Narodowym Devil’s Marbles – czyli tego z olbrzymimi skalnymi kulami na środku pustyni.
Dzień 41
Pod wieczór wreszcie docieramy do Alice Springs, czyli jedynej większej miejscowości położonej w samym sercu Australii.
Dzień 42
Parkujemy pod kraterami. Kilka tysięcy lat temu spadły tu meteoryty zostawiając kratery które są widoczne do dziś. Ponoć Aborygeni byli naocznymi świadkami tego wydarzenia bo w ich języku te okolica ma coś wspólnego z ognistymi kulami spadającymi z nieba.
Dzień 43
Wjeżdżamy do parku narodowego Uluru i podjeżdżamy pod samą skałę. Jest dużo większa niż się spodziewaliśmy, tak olbrzymia że kiedy się pod nią stoi nie da się jej objąć wzrokiem.
Dzień 44
Z samego rana ruszamy na Uluru – chcemy tam spędzić jak najwięcej czasu. Po powrocie podjeżdżamy do Cultural Center. Później ruszamy na drugą atrakcję tego parku narodowego – góry Kata Tjuta.
Dzień 45
Pięć dzikich psów dingo odwiedziło nasz obóz. Obwąchują nasze krzesła i naczynia, zatrzymują się jak nasłuchując czegoś, a potem równie cicho odchodzą.
Dzień 46
Z samego rana jedziemy do Kings Canion. Przejście całego szlaku zajmuje nam ponad 4 godziny.
Dzień 47
Znów trafiamy do Alice Springs i po tygodniu bez marketu uzupełniamy zapasy wody i puszek. Ruszamy w dalszą drogę na północ do Darwin. Przed nami jakieś 1500km, po drodze chcemy jeszcze zwiedzić kopalnię złota w Tennant Creek. Po drodze trafiamy na Zwrotnik Koziorożca i informujący o tym monument.
Dzień 48
W Tennant Creek zatrzymujemy się przy starej kopalni złota. Battery Hill Mining Centre to kopalnia-muzeum, gdzie kruszy się skały aby wydobyć złoto. Można tu zobaczyć fragmenty torów i wagoniki którymi wożono złoto, a nawet wsiąść do jednego z pojazdów-koparek którymi drążono tunele.
Dzień 49
W drodze do Darwin przypadkiem trafiamy na znaki kierujące na gorące źródła. Pośrodku lasu znajduje się oaza – gorące źródła w których można się kąpać! Wskakujemy do mega przyjemnej wody. Kiedy spoglądamy na górę widzimy że na palmach wiszą setki nietoperzy.
Dzień 50
W drodze do Darwin zajeżdżamy do Litchfield National Park zainteresowani informacja o “magnetycznych kopcach termitów”. Okazuje się, że są to olbrzymie 3-4 metrowe kopce zbudowane przez termity w bardzo specyficzny sposób – wszystkie zwrócone idealnie na północ. Pierwsi odkrywcy Australii używali ich jako drogowskazów. Wieczorem dojeżdżamy do Darwin.
Dzień 51
Jedziemy na Smith Street Mall, głównej ulicy Darwin z wieloma sklepikami i restauracjami. W centrum miasta jest bardzo ciekawy otwarty basen – ze sztucznymi falami!
Dzień 52
Opuszczamy Darwin. Planowaliśmy odwiedzić Kakadu National Park, niestety okazuje się, że z powodu ulew i pory deszczowej, drogi są pozalewane a park jest zamknięty. Trochę niepocieszeni ruszamy więc na południe w kierunku Broome i zachodniej Australii.
Dzień 53
Po południu dojeżdżamy do miejscowości Kununurra. Wieczorem ruszamy w kierunku Broom.
Dzień 54
Z naprzeciwka zaczyna nadjeżdżać olbrzymi roadtrain. Podczas mijania robi tak duży podmuch, że aż przechyla busa i… odpada nam koło! Po kilku godzinach udaje się podnieść busa i prowizorycznie założyć koło. Do poniedziałku musimy zaczekać aż otworzy się warsztat na terenie którego stoi bus, do tego czasu będziemy próbowali załatwić potrzebne części – czyli ośkę.
Dzień 55-57
Jutro rano powinna być u nas paczka z częściami, zobaczymy czy części pasują i czy uda się je wymienić i damy znać jak się sprawy mają, trzymajcie kciuki!
Więcej relacji z wyprawy na stronie www.busemprzezswiat.pl.
ip