Ciemna liczba, czyli czego nie ma w policyjnych statystykach
2016-02-01 12:44:15Bardzo liczne przestępstwa w Polsce nie są wykrywane lub błędnie się je klasyfikuje. Do tzw. ciemnej liczby zdarzeń kryminalnych zalicza się między innymi przypadki tzw. zgonów autoerotycznych, które poddał analizie interdyscyplinarny zespół badawczy w Krakowie.
Jak tłumaczy w rozmowie z PAP kryminalistyk dr Joanna Stojer-Polańska, nie sposób określić dokładnie rzeczywistej liczby przestępstw w naszym kraju, gdyż wiele z nich nie staje się w ogóle przedmiotem dochodzenia. Co za tym idzie - nie ma ich w ogóle w policyjnych kartotekach. Zdarzenia takie należą do kategorii tzw. ciemnej liczby zdarzeń kryminalnych.
- Niektórzy specjaliści szacują, że ciemna liczba przestępstw przewyższa dwukrotnie czy nawet trzykrotnie oficjalne dane - zauważa Stojer-Polańska. Mowa tu o przestępstwach wszelkiego rodzaju - od drobnych kradzieży, gwałtów, zabójstw, samobójstw czy zaginięć.
Dlaczego organy ścigania nie podejmują śledztwa w takich przypadkach? Mogą za tym stać np. przyczyny polityczne. Najczęściej jednak przyczyną jest to, że poszkodowany nie zgłosił danego przestępstwa. W tej ostatniej sytuacji w grę wchodzi często to, że ofiary lub ich bliscy obawiają się ujawnienia danej sprawy.
- Ludzie się wstydzą i boją albo też błędnie myślą, że dany czyn przestępczy - jak przemoc w domu - jest czymś normalnym. To wszystko powoduje, że nie zgłaszają na policję przestępstw - zaznacza badaczka, wykładowca psychokryminalistyki na Uniwersytecie SWPS w Katowicach.
Zdarza się, że choć policja prowadzi śledztwo w danej sprawie, to błędnie klasyfikuje dany wypadek. Powodem może być to, że np. zabójca upozorował samobójstwo albo nieszczęśliwy wypadek i zmylił w ten sposób organy ścigania. Prawdziwe wyjaśnienie przestępstwa może przyjść wiele lat po przestępstwie. W rezultacie powiększa się skala błędnie wyjaśnionych przestępstw.
Badaniem kryminalnych spraw z zakresu ciemnej liczby zajmuje się nieformalny interdyscyplinarny zespół w Krakowie z udziałem dr Stojer-Polańskiej. W skład grupy wchodzą: medyk sądowy z Collegium Medicum UJ, policjant z tzw. Archiwum X (Wydział Kryminalny Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie), krakowscy strażacy i biegli sądowi różnych specjalności. Ekipa publikuje m.in. o samobójstwach, zaginięciach osób, a także o poszukiwaniach zwłok.
Do przypadków, analizowanych przez ten zespół, należą także tzw. zgony autoerotyczne. Rozumie się przez nie przypadki, w których ktoś ponosi śmierć w wyniku uprawiania praktyk o charakterze niebezpiecznych zabaw autoerotycznych. Najczęściej takie praktyki mają postać podduszania się (przy użyciu obroży na szyi czy innych akcesoriów), co w zamyśle danej osoby ma wywołać podniecenie seksualne. Takie gry mogą jednak prowadzić do samookaleczenia się lub nawet śmierci przez uduszenie. Krakowscy eksperci przytaczają przykład takiego tragicznego zdarzenia w 2011 roku, które miało miejsce w jednej z małopolskich wsi.
Ponieważ zgony autoerotyczne są społecznie wstydliwe, zdarza się, że rodziny ofiar starają się tuszować ślady, wskazujące na seksualny charakter wypadku.
- W efekcie organy ścigania mogą dojść do błędnego wniosku, że śmierć nastąpiła w wyniku samobójstwa, a nie - jak stało się naprawdę - że był to nieszczęśliwy w skutkach efekt zabawy autoerotycznej - wyjaśnia badaczka.
Dodaje, że choć zgony autoerotyczne są w Polsce bardzo rzadkie, to należy o nich więcej mówić. "Ważne jest, żeby ostrzegać młode osoby, które naśladują zabawy erotyczne obecne coraz częściej w internecie, że tego typu gry - tym bardziej, że uprawiane samotnie i w tajemnicy przed innymi - mogą się kończyć tragicznie" - podkreśla.
Więcej o badaniach krakowskiego zespołu i tzw. ciemnej liczbie przestępstw można przeczytać w artykule "Śmierć w wyniku czynności autoerotycznych...".
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl
fot. pexels.com