Policz się ze studiami! (LIST)
2013-07-22 12:17:03Od kilku tygodni media coraz głośniej mówią o sytuacji młodych Polaków na rynku pracy. Nazywani są między innymi straconym pokoleniem, pełnym żalu i roszczeń do systemu oraz wymagającym wsparcia rodziców w starcie w zawodowym i prywatnym życiu.
Po tym, jak napisałam dwa miesiące temu list dotyczący moich odczuć co do sytuacji mojej i innych młodych Polaków i z dołączonym do niego reportażem "Wyzysk Polski" wysłałam do mediów mam poczucie, że udało mi się rozwinąć dyskusję, tyle że z tego co widzę dyskusja ta nie prowadzi do żadnych zmian, a zamiast tego wzmaga w młodych poczucie marazmu i podziału na tych, co im się udało i na straconych dla świata. Przez dwa miesiące pobytu w Londynie miałam możliwość obserwacji sytuacji młodych w Polsce i zestawienia tego z sytuacją młodych w Anglii i innych krajach, gdzie według statystyk dzieje się równie źle, a odsetek bezrobotnych po studiach jest nawet większy niż w Polsce. Po tych dwóch miesiącach, mogę powiedzieć jedno.
Młodzi Polacy nie są głupi, nie są roszczeniowi i nie mają zawyżonych wymagań co do pracodawców. Mają prawo domagać się równego startu, możliwości realizacji własnych marzeń i planów, ale jest jedno ale - brakuje im motywacji, by pokazać sobie i innym, że można coś zmienić. A na tle młodzieży z innych krajów mają naprawdę wiele do pokazania i udowodnienia. Po pierwsze są sprytni. Po drugie w wielu przypadkach potrafią osiągnąć sukces, nawet bez papierka z uczelni. Po trzecie potrafią zrobić wiele, jeśli tylko im się chce. I tu właśnie dochodzimy do sedna sprawy. Jeśli wciąż będziemy młodym powtarzać, że do niczego się nie nadają, naprawdę w to uwierzą. Jeśli media będą wciąż biadolić o tym jak jest źle, zamiast zaprosić do zaprezentowania pomysłów na rozwiązanie problemu samych młodych, nic się nie zmieni. A można zmienić wiele. Po pierwsze należy zburzyć mit o skuteczności studiów w osiąganiu zawodowych planów. Z zawodówką czy technikum także da się osiągnąć sukces, wszystko bowiem zależy od determinacji i zmotywowania na sukces.
Po drugie należy zacząć pozwalać młodym na czynny udział w dyskusji dotyczącej ich sytuacji. Po trzecie należy zapewnić im dostęp do narzędzi, które umożliwią im rozwój talentów nie koniecznie niosąc za sobą przymus płacenia gigantycznego czesnego za udział w zajęciach, które nie rozwijają ich umiejętności a które w wielu przypadkach gaszą zapał skuteczniej niż kubeł zimnej wody wylany na głowę. Po trzecie należy umożliwić im spotkania z ludźmi, którym udało się osiągnąć sukces, tak by mogli odnaleźć pozytywne wzorce do naśladowania. Mnie na przykład wiele dałaby możliwość spotkania i rozmowy z dziennikarzami, którzy piszą i są uznani za doświadczonych i mających pojęcie o zawodzie, komuś innemu może przydałaby się rozmowa z doświadczonym dyrektorem banku, a komuś innemu z fizykiem albo znanym projektantem mody. Mój przykład z przed dwóch miesięcy pokazuje, że wysyłając w akcie desperacji manifest, otrzymuje się jedynie zwrot w postaci porządnego kopa na rozpęd w drodze na lotnisko, a nie poradę czy wsparcie w naprawieniu popełnionych błędów. Źle. Bardzo źle, bo jeśli mamy młodych motywować, to chyba nie w taki sposób by poczuli się nie warci niczego.
Zalewanie młodych własną żółcią i frustracją nie przyniesie niczego pozytywnego, nie zmieni ich podejścia do świata - co najwyżej utrzyma ich w przekonaniu że marzenia są dobre, ale to tylko marzenia. Po pierwsze rozprawmy się ze stereotypem studiów i magicznych drzwi które dzięki nim otwierają się przed młodymi - studia są dobre, studia są potrzebne i warto studiować, ale tylko wtedy gdy wiemy, po co odgniatamy tyłek w ławie uczelni i jak chcemy wykorzystać zdobytą wiedzę. Po drugie niech starsi staną się wzorem i pokażą młodym jak należy postępować by zrealizować zawodowe plany i marzenia. Po trzecie przestańmy biadolić i wspólnie zacznijmy działać. Proponuję krok pierwszy "POLICZ SIĘ ZE STUDIAMI", licząc na pomoc młodych. Rozprawmy się wspólnie ze stereotypem studiów, nie chowając głowy w piasek. Z uśmiechem na ustach pokażmy sobie i innym że umiemy wyciągać wnioski z tego co dzieje się w naszym życiu i że potrafimy działać wspólnie, nie koniecznie zalewając się gorzkimi łzami porażki.
Ściskam rąsie, Sandra Borowiecka