Są medale na Uniwersjadzie! Rekord Stańczyka!

Nasza reprezentacja nie szczędziła nam sportowych emocji przez cały weekend. Było różnie i choć w sobotę nie udało się naszym sportowcom zdobyć medalu, to już w niedzielę drugi złoty medal z Belgradu zapewnił polskiej reprezentacji Przemysław Stańczyk. Pływak wygrywając wyścig na 400 metrów stylem dowolnym ustanowił nowy rekord Uniwersjady.

Przemek przepłynął dystans 400 metrów w czasie 3:46:72. Popłynął najszybciej w historii Uniwersjady. W finale wyprzedził reprezentanta USA, Latourette'a (-0,21 sek.) i Włocha Colbertaldo (-0,45 sek.).
 
To nie pierwszy sukces Polaka. Pierwsze złoto zdobył 4 lata temu w Izmirze, ścigając się na 800 metrach. W tej konkurencji, 2 lata temu został mistrzem świata, dlatego kibice spodziewają się po nim drugiego złota na tegorocznej Uniwersjadzie.

Dla naszej reprezentacji to już drugie złoto w Belgradzie. W piątek trafieniem w stopę Rumunki, Simony Deac, nasza szpadzistka Ewa Nelip, wywalczyła sobie złoty medal w turnieju indywidualnym.

Piątkowe złoto Ewy rozochociło tylko Polskich kibiców na więcej. Zanim jednak doczekaliśmy się niedzielnego sukcesu naszego pływaka musieliśmy przeczekać bezmedalową, pechową sobotę. Zawiedli nas gimnastycy,  których wyprzedzili Azjaci. Polacy nawet nie zbliżyli się do czołówki. Na uwagę zasłużyła jedynie Marta Pihan-Kulesza, plasując się w wieloboju na siódmym miejscu.

Daleko nie zaszli również nasi szermierze. Szablistki rozegrały słabe pojedynki. Najdalej doszły Katarzyna Kędziora i Aleksandra Socha, kończąc zmagania na 1/16. Przez wzgląd na chorobę do Belgradu nie dotarła ostatecznie Irena Więckowska. Z florecistów najlepiej zaprezentował się wychowanek Wrocławskiego AWF -u, Leszek Rajski. Pokonał go dopiero Koreańczyk Son 10:15, przez co Rajski nie awansował do ćwierćfinału.

Równie słabo reprezentacja polska zaprezentowała się sobotnim turnieju taekwondo. Z rywalizacji odpadł, startujący w kategorii 78 kg, Piotr Paziński, kolejny polski teakwondzista, który odpadł z rozgrywek. Paziński w 1/8 finału przegrał z reprezentantem Tajwanu, Hsu 0:3.

Z dobrej strony pokazali się w sobotę tylko tenisiści stołowi, odnosząc pierwsze grupowe zwycięstwa. Paweł Chmiel, Tomasz Lewandowski i Alan Woś pokonali najpierw Hiszpanów, a potem reprezentację Hongkongu po 3:0. Natomiast Polki zagrały w sobotę tylko raz. Podopieczne Wiesława Pięty ambitnie rozpoczęły rywalizację z Japonkami, ale Antonina Szymańska przegrała w piątym secie z Yuką Ishigaki. Nie udało się już potem ugrać naszym ani jednej partii. Dużo lepiej natomiast poszło Alicji Rosolskiej, która nie dała Estonce żadnych szans i bez trudu awansowała do II rundy.

Sobota okazała się bardzo nerwowa dla naszych sportowców z gier zespołowych. Nasze piłkarki przeszły bardzo ciężką przeprawę z Kanadyjkami. Podopieczne Marcina Kasprowicza kończąc mecz w 9 (w 28 minucie boisko musiała opuścić Zasada, a w końcówce po drugiej żółtej kartce także Tarczyńska) przegrały 0:3, przez co straciły szansę na walkę o medal. Sobota pechowa była także dla naszych waterpolistów, którzy skończyli zmagania grupowe bez punktu. Węgrzy strzelili im 12, Amerykanie 16, a Japończycy 15 bramek.

Pierwszej porażki doznali nasi siatkarze. Za to Czesi potwierdzili opinię, że reprezentują zupełnie inną klasę niż Zjednoczone Emiraty Arabskie i Hongkong. Podopiecznym trenera Wagnera udało się wyrwać Czechom tylko jednego seta i przegrali 1:3. Mecz był jednak bardzo wyrównany. „Przegraliśmy ten mecz czterema małymi punktami, choć ze statystyk wynika, że byliśmy od Czechów lepsi w większości elementów. - mówił po meczu trener Wagner - Popełniliśmy jednak za dużo własnych błędów".

Honor polskiej reprezentacji ratowały w sobotę siatkarki, choć nie było łatwo. Obrończynie tytułu bardzo długo męczyły się z Turczynkami. Trzy sety rozpoczynały niemal identycznie - od oddania trzech lub czterech punktów przeciwniczkom. Potem zawodniczki Rafała Błaszczyka rzucały się w wir odrabiania strat. Mimo wszystko Polki okazały się niezawodne, i umiały obejść silną obronę rywalek oddając im tylko jeden set. Wygrały 3:1.

„Wiedziałyśmy, że Turcja będzie grać do ostatniej piłki. - mówiła po meczu Dominika Koczorowska - Popełniłyśmy dziś dużo niepotrzebnych błędów i stąd wzięły się potem te nerwy". Dziewczyny po meczu były bardzo zmęczone. „35-minutowe sety nie zdarzają się często, a dziś mieliśmy takie dwa". - dodał trener Błaszczyk. Najważniejsze jednak, że przechodzimy dalej.

Ed
za: www.azs.pl