Tej, a możeby tak dookoła świata?

Plan pierwszej części wyprawy: paździenik - styczeń

Równocześnie z powstaniem pomysłu naszej wyprawy, wiedzieliśmy, że Ameryka Południowa to pierwszy kontynent, który będziemy mieli okazję bliżej poznać. Listę miejsc do odwiedzenia wybieraliśmy powoli i ostrożnie, bo mamy ograniczony czas, a rzeczy wartych zobaczenia jest mnóstwo. Zostawiamy sobie oczywiście miejsce na spontaniczność, jednak aby nie marnować czasu, przygotowaliśmy wstępny plan pierwszej części wyprawy.

Peru

Na początek swoje plecaki zrzucimy na 3-4 dni w Limie. To minimum czasu, który będzie potrzebny na przyzwyczajenie się do zmiany strefy czasowej i aklimatyzację. Miasto to nie tylko jest miejscem gdzie lądujemy, ale także stolicą Peru, którą będziemy chcieli poznać. Poza nowym otoczeniem, językiem i kulturą, będziemy chcieli doświadczyć pierwszej peruwiańskiej imprezy. Na pewno znajdziemy też czas na zwiedzanie najciekawszych zakamarków miasta i skorzystanie z dostępu do oceanu – może uda się posurfować! Wybierzemy się też w poszukiwanie ekwipunku, którego nie zabieramy z Polski, m.in. butli gazowej i map.

Po zaaklimatyzowaniu się, swoją wyprawę będziemy kontynuować w głąb kontynentu, w kierunku Boliwii i Brazylii. Trasę planujemy pokonać w większości autostopem, korzystając z autobusów i pociągów jedynie w uzasadnionych sytuacjach. Zanim jednak tam dotrzemy, czeka nas kilka obowiązkowych miejsc do zobaczenia. Taka trasa sprawi nam liczne niespodzianki napotkane na trasie w postaci pięknych, południowoamerykańskich miast, ciekawych ludzi, oraz pomników przyrody, których nawet się nie spodziewamy.

Pierwszym celem po wyruszeniu ze stolicy będzie region Cuzco wraz z najsłynniejszym zabytkiem Peru, jednym z nowych siedmiu cudów świata – Machu Picchu. Nie sposób Odwiedzić to państwo i pominąć owo miejsce – co roku tysiące turystów lecą do Ameryki Południowej tylko po to, żeby odwiedzić tajemnicze ruiny. Kolejnym must-see jest leżące na granicy Peru i Boliwii jezioro Titicaca, bardzo ważne w kulturze i religii Indian. Na pewno spróbujemy rozbić swój namiot w jego okolicach i zaczerpnąć górskiego powietrza, przyzwyczajając się do przebywania na dużej wysokości. Jezioro leży na prawie 4000 m n.p.m. i jest uznawane za największe jezioro wysokogórskie. Kilka dni w tym rejonie powinno dać nam odpowiednie warunki do wjazdu na jeszcze wyższe tereny, które czekają nas w Boliwii.

W Peru spędzimy około dwóch tygodni. Liczymy na to, że kraj będzie dla nas przyjazny i uda nam się poznać go także od kuchni. Zwiedzanie go na stopa pozwoli nam nie tylko poznać wielu niesamowitych ludzi, ale także zapewni nam solidną lekcję języka hiszpańskiego, którego będziemy używali przez kolejne dwa miesiące.

Boliwia

Po wizycie nad jeziorem Titicaca wszystkie znaki wskazują, aby wybrać się do La Paz, stolicy Boliwii i zarazem najwyżej położonej stolicy na świecie. Pięknie osadzone miasto otoczone szczytami powinno być idealnym wstępem do zgłębienia tajemnic kraju. Opinie na temat tego państwa i jego mieszkańców są bardzo różne. Chcemy wyrobić sobie własne zdanie, którym na pewno się z Wami podzielimy. Prawdopodobny nocleg będziemy organizować dzięki portalowi couchsurfing.

W Boliwii wybraliśmy jeszcze jedno miejsce, które koniecznie chcemy zobaczyć na własne oczy. Jest to pustynia solna Salar de Uyuni, będąca pozostałością po jeziorze, które znajdowało się na tym terenie. Pustynia jest niemalże idealnie płaska, biała od soli i tworzy największe solnisko na świecie. Tamtejszy krajobraz wprawia w surrealistyczny klimat, a powierzchnia terenu miejscami zachowuje się jak lustro. Poza widokami jak z innej planety, jest to też miejsce na świetne zdjęcia, więc w tym temacie damy z siebie wszystko!

Do Brazylii

Po tylu atrakcjach na dużej wysokości zjedziemy z gór, kierując się na wschód. Przez Paragwaj dostaniemy się do Brazylii, jadąc aż do wybrzeża Atlantyku, gdzie naszym celem będzie oczywiście chyba najsłynniejsze miasto kontynentu, wielkie Rio De Janeiro. Co czeka nas po drodze – to okaże się w trasie. Nie mamy zaplanowanych konkretnych miejsc do odwiedzenia ani nawet drogi, którą zamierzamy się dostać do Brazylii – zdamy się tu na informacje od napotkanych mieszkańców i innych podróżników. Po kilku tygodniach w ciągłej podróży i ostrym klimacie Andów, w Rio damy sobie chwilę czasu na odpoczynek – brazylijskie słońce, drinki na Copacabanie i surfing w Atlantyku będą doskonałym relaksem przed kolejnym podróżniczym maratonem. Nasza trasa będzie wiodła do punktu, gdzie spotykają się granica Brazylii, Argentyny i Paragwaju – jednak nie to jest najbardziej interesująca rzeczą w okolicy. Zobaczymy tam Cataratas del Iguazú, jeden z siedmiu nowych cudów natury oraz niemal największy na świecie zespół wodospadów. Tam pożegnamy się z językiem portugalskim, opuszczając Brazylię i wkraczając do Argentyny.

Granicę z Argentyną zamierzamy przekroczyć w pobliżu wodospadu Iguazu. Zanim jednak na dobre zapuścimy się w głąb drugiego największego państwa Ameryki Łacińskiej, prawdopodobnie zahaczymy o mało znany Urugwaj. Dokładna trasa będzie zależała od jakości dróg w regionie, ostatecznie jednak pewnie pozwolimy, by poniosła nas droga. Najważniejsze będzie, by kierować się na południe – kolejnym ważnym celem będzie Buenos Aires. Prawdopodobnie dostaniemy się tam autostopem, jednak kto wie – może wcześniej dotrzemy do stolicy Urugwaju, Montevideo i tam wskoczymy na prom do Argentyny?

Na zwiedzanie Buenos Aires z pewnością poświęcimy co najmniej kilka dni, może nawet zdążymy wkręcić się na szybki kurs tango! Kiedy skończymy podziwiać prawdziwych tancerzy na milongach, przyjdzie czas, by znaleźć pingwiny i kowbojów. A w zasadzie nie kowbojów znanych z westernów, ale ich południowoamerykańskich odpowiedników, czyli Los Gauchos. Mamy nadzieję spotkać ich na bezkresnych argentyńskich pampach, napić się razem mate, a może nawet przejechać na argentyńskich koniach. Nie będziemy jednak nigdzie zatrzymywać się na długo, ponieważ nasza trasa wiedzie aż do Patagonii. Tam, nad brzegami południowego Atlantyku chcemy zobaczyć żyjące w rejonie pingwiny, a później skierować się na zachód, wracając w stronę Andów, tym razem w ich południowej części. Nie będziemy mieli czasu ani sprzętu, by zdobywać lodowce, ale z pewnością wybierzemy się na trekking po dziewiczych parkach narodowych regionu.

Ostatnim państwem, które odwiedzimy w Ameryce Południowej, będzie Chile. Przedostaniemy się tam z centralnej części Argentyny, by dotrzeć do stolicy kraju, Santiago. To, ile uda nam się tam zobaczyć, zależny od tego, ile zostanie nam czasu. Wiemy już na pewno, że Wigilię spędzimy w samym Santiago, ponieważ 25 grudnia wylatujemy z tamtejszego lotniska i opuszczamy kontynent. Ostatecznie celem będzie Nowa Zelandia, zanim jednak tam dotrzemy, czekają nas przesiadki z kilkudniowym oczekiwaniem w dwóch niesamowitych miejscach – Los Angeles oraz... wyspie Fidżi, gdzie spędzimy Sylwestra! Po kilkudniowym odpoczynku w tropikach powinniśmy wylądować w Auckland, na Wyspie Północnej.

ip