Amerykańska prezydentura - upadek, czy odrodzenie?
2008-12-19 13:22:0017 grudnia w Uczelni Łazarskiego odbył się wykład prof. Zbigniewa Lewickiego, znanego amerykanisty, pod tytułem „Barack Obama: pogłębienie czy powstrzymanie procesu degrengolady urzędu Prezydenta Stanów Zjednoczonych". Profesor Lewicki odniósł się w nim do upadającego, jego zdaniem, prestiżu urzędu głowy państwa największego mocarstwa na świecie.
Zbigniew Lewicki rozpoczął swój wykład od obrazu, będącego metaforą tego, co stało się z prestiżem urzędu prezydenta. Przypomniał on wojnę w Ruandzie, gdzie Hutu w ramach zemsty obcinali swoim wyższym wrogom, Tutsi, nogi na wysokości kolan. Podobnie obecni prezydenci zostali zrzuceni z piedestałów, a tłumy, które kiedyś witały kwiatami pierwszego prezydenta Georga Washingtona, obecnie organizują protestacje przeciwko swojemu przywódcy. „A przecież różnica między nimi była tak naprawdę mała" - mówi Lewicki - Bushowi wypomina się nieumiejętność przeprowadzenia zwykłej operacji militarnej. A przecież Washington był również kiepskim dowódcą. Wygrał tylko dlatego, że Anglicy byli jeszcze gorsi." Skąd więc aż taka różnica w postrzeganiu prezydentów?
Głównym powodem tytułowej degrengolady jest niekompatybilność konstytucji pisanej w XVIII wieku z realiami współczesnego świata. Mimo, że dokument otoczony jest wielkim szacunkiem, faktem pozostaje, że był napisany w bardzo krótkim czasie, dla dużo mniejszego państwa. Mimo, że początkowo Ojcowie Założyciele nie chcieli koncentrować władzy wykonawczej w rękach jednego człowieka, zrobili to. Powodem mogło być przede wszystkim to, że pewnym kandydatem był George Washington, a konstytucja miała posłużyć tylko przez krótki okres. Na pośpiech wskazuje chociażby brak ustalonej liczby kadencji i niejasny status wiceprezydenta.
Czujne oko kamery i ekshibicjonizm kandydatów
„Ten urząd został stworzony dla Lary Croft. Ludzie, którzy go obejmowali nie byli herosami i nie mogli sprostać zadaniu" - mówił prof. Lewicki, wspominając dużą liczbę zmarnowanych prezydentur. Po wojnie, aż 5 na 10 prezydentów skompromitowało się, jak chociażby zniesławiony Richard Nixon. Obecnie kandydaci odpadają często już w czasie kampanii, gdzie każde potknięcie wychwytywane jest przez wszechobecne media. Według Lewickiego, o kandydatach wiemy więcej niż byśmy chcieli, a oni skłonni są do publicznych wyznań. To co dotąd było ukryte, tak jak kalectwo F.D. Roosevelta, teraz jest upublicznione, a przesuwane coraz wcześniej prawybory zamieniają się w upokarzający reality show. Prof. Lewicki podsumował, że wyborcy wybierają księcia, który okazuje się potem ropuchem, chociaż jego opinia o Baraku Obamie ostatnio zmieniła się. Możliwe, że jako prezydent - intelektualista stworzy nową jakość amerykańskiego przywództwa - uważa Lewicki.
Organizatorem spotkania był Instytut Gospodarki Amerykańskiej i Stosunków Transatlantyckich przy Uczelni Łazarskiego.